środa, 27 marca 2013

kotlety mielone w ciemnym sosie grzybowym

     
     
      Kotlety mielone. Aby przygotować kotlety mielone w sosie, trzeba mieć dużo wewnętrznej kontroli. Dlaczego?  bo trudno jest nie pochłonąć od razu wszystkich świeżo pieczonych aromatycznych kotletów mielonych.  Dlatego cała sztuka polega na cierpliwości i poświęceniu nieco więcej czasu na przygotowanie sosu. Sos do kotletów mielonych w zasadzie można przygotować na wiele sposobów, każdy zapewne ma soje ulubione. Osobiście najbardziej preferuję właśnie ciemny sos grzybowy, ale oczywiście można zrobić w samym ciemnym sosie lub na przykład chociażby w pomidorowym. Pozostawiam to do wyboru. Ja zaproponuję ciemny grzybowy. 

      Składniki:
* kotlety (przygotować zgodnie z postem "kotlety mielone")
* mąka pszenna (2-5 łyżek, w zależności jaką ilość i konsystencję sosu chcemy uzyskać)
* grzyby suszone (najlepsze borowiki, kilka sztuk)
* woda (2-3 szklanki, podobnie jak ilość mąki, zależy od ilości  kotletów i sosu jaki chcemy uzyskać)
* pieprz (świeżo tarty)
* sól (indywidualnie, do smaku)
* majeranek (2-3 łyżki)
* liść laurowy (2 sztuki)
* ziele angielskie (3-4 sztuki)
     
    Wykonanie:
    Przygotowania zaczynamy od namoczenia suszonych grzybów (zalewamy w miseczce wrzątkiem i pozostawiamy na kilka minut). W moździerzu ścieramy ziele angielskie, liście laurowe, pieprz i sól. Przyprawa gotowa.

    
        Kotlety układamy w rondlu, zalewamy wodą, dodajemy namoczone grzyby (razem z wodą w której się moczyły) i gotujemy na małym ogniu ok 20 minut. Kotlety muszą "oddać" cały aromat do wody.   


  
          Na patelni, opiekamy mąkę, do momentu uzyskania lekkiego przebarwienia (musimy uważać, aby mąka się nie przypaliła).
   
   





             

          Wlewamy na patelnię wywar uzyskany z duszenia kotletów i dokładnie mieszamy z opieczoną mąką.






     Przelewamy przez sitko, sos do rondla z kotletami. Dodajemy przyprawę (z moździerza) oraz majeranek, dusimy 10 minut. Gotowe.






        Podajemy z kaszą gryczaną lub jęczmienną (zresztą jedna i druga jest bardzo dobra).

Smacznego.

wtorek, 26 marca 2013

ozory w sosie śmietanowo-chrzanowym


          Ozory w sosie śmietanowo-chrzanowym. Zastanawiam się, ilu z Was, lubi ozory? Spotkałem się ze skrajnymi opinia od zachwytu nad delikatnością i wyszukanym smakiem tej potrawy do zupełnego odrzucenia graniczącego wręcz z niesmakiem (opinia jednej ze znajomych osób). Ja należę zdecydowanie do pierwszej grupy, i gdzie tylko mogę podkreślam, że ozory są pyszną potrawą, którą warto choćby raz w życiu spróbować. Oczywiście, jak ze wszystkimi mało popularnymi częściami mięsa wieprzowego czy wołowego, sztuka polega na odpowiednim przygotowaniu i przyprawieniu. Nie inaczej jest z ozorem. Dodatkowym, pewnie problemem dla wielu osób, jest sprawienie ozora, trzeba przyznać, że wygląd świeżego ozora nie należy do najpiękniejszych doznań estetycznych w kuchni. Lecz, proszę mi wierzyć, warto się przemóc, podjąć się wyzwania i przygotować tę wyśmienitą potrawę.

          Składniki:
* mięso (ozór, 1 sztuka, zazwyczaj ważą  1 -1,5 kg)
* włoszczyna (uzyskany wywar musi być bardzo intensywny dlatego dajemy 3 duże marchwie, 2 duże pietruszki, cały seler, duży por).
* chrzan (oczywiście najlepszy świeżo tarty, lecz to tylko w sezonie, a tak pozostaje gotowy). 
1 słoik 290 g, (musimy pamiętać, aby zwrócić uwagę na skład kupowanego gotowego chrzanu, raczej należy unikać tych z przewagą mleka w proszku etc, sprytnie nazywanym przez producenta np. chrzanem śmietankowym. Nie chcę urządzać kryptoreklamy, ale całkiem niezły z dużą zawartością tartego chrzanu, jest produkt z logotypem pewnego małego motylka).
* śmietana (18%) 400 g
* musztarda sarepska (1 łyżka)
* czosnek (kilka ząbków)
* cebula (1 sztuka)
* liść laurowy (2-3 sztuki)
* ziele angielskie (kilka ziaren)
* pieprz (kilkanaście ziaren)
* sól
* woda (2 - 3 szklanki)
   
      Wykonanie:
    Ozor dokładnie umyty wkładamy do szybkowaru, razem z włoszczyzną i przyprawami, podlewamy wodą. Ilość wody zależy od wielkości ozora i pojemności szybkowaru (ja w wypadku duszenia jednego ozora stosuję garnek 3 l, dlatego wystarczają dwie szklanki wody). 
     Mięso gotujemy w szybkowarze ok 1,5 godziny. Szybkowar zdjąć z palnika i pozostawić do pełnego "ujścia" pary. Następnie otwieramy i wyjmujemy ozór na deskę, zostawiając do zupełnego wystygnięcia. Najlepiej jest ugotować ozór dzień wcześniej. Zlewamy wywar przez sitko do rondla.
      Ozór obieramy z zewnętrznej warstwy, odchodzi bez problemu, musimy tylko dokładnie oczyścić go z każdej strony. Kroimy pod kątem, na kolejne kawałki o grubości ok.3-4, wkładamy do rondla z wywarem. Podgrzewamy, następnie zdejmujemy rondel z palnika, i przelewamy gorący wywar do miski ze śmietaną, mieszamy całość (dzięki temu zabiegowi śmietana się nam "nie zważy"). Dodajemy chrzan i musztardę. Ilość dodanego chrzanu, zależy od naszych indywidualnych preferencji smakowych, dlatego najlepiej jest dodawać chrzan stopniowo, próbując jego intensywność smakową. Powstały sos, przelewamy do rondla  z pokrojonym ozorem i dusimy całość na małym ogniu przez 20 minut. Doprawiamy solą i świeżo tartym pieprzem. 
       Podajemy z ziemniakami z wody, możemy mięso posypać drobno pokrojonym szczypiorkiem.


 Smacznego.
        

sobota, 23 marca 2013

królik w sosie śmetanowo-cytrynowym


           Królik duszony w sosie śmietanowo-cytrynowym. Mięso królika, podobnie jak kurczaka, można przyrządzać na bardzo wiele sposobów, ale osobiście w wypadku królika,  staram się nigdy nie przesadzić z pomysłami na szukanie oryginalnych przepisów. Uważam, że królik przez swój delikatny smak, nie wymaga specjalnych zabiegów, mało tego, tak na prawdę wystarczy przyprawić go solą i pieprzem, opiec na maśle i mamy bardzo smaczną potrawę. Dlatego, mój królik również jest zrobiony bardzo prosto, i może mało wyszukanie, ale przez to nie mniej smacznie. Polecam.


      Składniki:
* królik (1,2 - 1,5 kg)
* śmietana (400 g)
* cebula (1 sztuka)
* czosnek (5-6 ząbków)
* cytryna (1-2 sztuki)
* chilli (mała papryczka)
* ocet balsamiczny (1 łyżka)
* pieprz
* sól
* masło (150 g)
* oliwa z oliwek (2-3 łyżki)
* koperek (świeży)
 
     Wykonanie:
     Na rozgrzane masło (dodajemy oliwę z oliwek, aby masło się nie przypaliło) wrzucamy pokrojony czosnek i cebulę (bardzo drobna kostka), chwilę smażymy, uważając, aby się nie przypaliło. Następnie wkładamy na patelnię umytego, po porcjowanego królika, i opiekamy do zarumienienia.


         Przekładamy do naczynia żaroodpornego, posypujemy solą i świeżo startym pieprzem. Patelnie zdejmujemy z ognia, dodajemy startą na tarce skórkę wcześniej sparzonej cytryny, (skórka z całej cytryny, choć jeżeli lubimy ostry smak cytryny możemy dodać nieco więcej), wlewamy ocet balsamiczny, wrzucamy mały kawałeczek chilli, i dolewamy kilka łyżek wody. Ponownie stawiamy patelnię na ogniu (2-3 minuty). Do miski ze śmietaną, przelewamy sos z patelni, dokładnie mieszamy, wrzucamy pokrojony drobno koperek. Sos gotowy. Zalewamy królika w naczyniu żaroodpornym i wstawiamy do nagrzanego piekarnika (180 stopni C). Pieczemy 1,2 - 1,5 godziny. 





  









Podajemy z ryżem (klasycznie z wody 1:2) i na przykład z brokułami.



    Smacznego.

piątek, 22 marca 2013

kapuśniak

       Kapuśniak. Smaczna i pożywna zupa, może nie przez wszystkich lubiana, ale na pewno warto choćby raz spróbować. Zwłaszcza teraz, kiedy nadal zima w pełni, można pokusić się o zrobienie kapuśniaku.

      Składniki:
* kapusta kiszona (1,5 -2 kg)
* mięso (żeberka świeże 0,5 kg, wędzone 0,5 kg, mogą być wędzone kości)
* woda (3 litry)
*  ziemniaki (1 kg)
* włoszczyzna (marchew, pietruszka, seler, por)
* liść laurowy (2-3 sztuki)
* ziele angielskie (4-5 ziaren)
* pieprz ziarnisty (kilka ziaren)
* czosnek (2-3 ząbki)
* sól (do smaku)
* majeranek (łyżka)
* koper włoski (nasiona, szczypta)
* kminek (szczypta)

     Wykonanie:
        Znów jak zawsze, zaczynam od uwagi, że potrawa tak smakuje, jakie użyjemy składniki i w jakich ilościach. Z kapuśniakiem jest podobnie. Zasadnicze znaczenie ma kapusta kiszona, czy jest mniej, lub bardziej kwaśna, i jakie użyjemy mięso na wywar. Staram się kupować kapustę bardzo przekwaszoną, z  "kwasem", aby można dowolnie go dodawać w trakcie gotowania i zadecydować zgodnie z własnym gustem smakowym o stopniu kwasowości zupy. Bo to, że kapuśniak, jak żadna chyba zupa musi być po prostu kwaśny, nie ulega żadnej wątpliwości. Mięso na wywar, z doświadczenia wiem, że bez choćby małego kawałka mięsa wędzonego, kapuśniak nie jest kapuśniakiem. Najlepiej jest łączyć mięso świeże z wędzonym. Kiedyś świeże żeberka przed włożeniem do garnka, delikatnie opiekałem jeszcze na patelni, ale obecnie tego nie robię. 
       Wywar. Do gotującej wody wkładamy przepłukane i pokrojone mięso (żeberka), gotujemy bardzo długo na małym ogniu (min ok.1 godziny) dzięki czemu nie powinny wytrącić się nam "szumowiny" a wywar będzie "pełny" w smaku. Gdyby jednak pojawiły się na powierzchni gotowanego wywaru "szumowiny", musimy je oczywiście zebrać sitkiem, i dopiero wtedy dodajemy warzywa i przyprawy (poza majerankiem, ten dajemy na samym końcu). Gotujemy do miękkości. Mięso musi być tak ugotowane, aby delikatnie odchodziło od kości. Wyjmujemy mięso z garnka, oddzielamy od kości i ponownie wkładamy, podobnie postępujemy z warzywami, wyjmujemy zostawiając jedynie marchew (dodamy na końcu do zupy), natomiast całą resztę wyrzucamy. Wrzucamy obrane i pokrojone w drobną kostkę ziemniaki, gotujemy w wywarze do miękkości. Kapustę dodajemy kiedy ziemniaki, będą już miękkie, wcześniej nie możemy, bo by się nie ugotowały.
         Na koniec wkładamy pokrojoną dokładnie kapustę kiszoną. Dla pewności, aby kapuśniak nie okazał się zbyt kwaśny, lepiej przed włożeniem kapustę "odcisnąć" i uzyskany "sok" stopniowo dolewać do zupy. Całość gotujemy ok.10-15 minut, na koniec dodając ugotowaną wcześniej marchew. Do smaku majeranek, sól i świeżo starty pieprz. Gotowe.

         Smacznego.

nalewki

             Za oknem, nadal zimowa aura, co gorsza cały czas pada śnieg, więc na poprawę nastroju i wzmocnienie organizmu, kieliszek nalewki z mojej kolekcji. Najlepsza będzie dzisiaj miodowo-malinowa. Niestety to dopiero wieczorem.

           Pozdrawiam.

czwartek, 21 marca 2013

aromatyczna kawa z cynamonem i odrobiną chilli

     Na dzisiejszy dzień, tylko aromatyczna kawa z cynamonem, chilli i dużą, bardzo dużą porcją gorzkiej czekolady (90 %).

       Ilość cynamonu i chilli, dowolna, ale może warto, tym razem zaryzykować i dodać więcej chilli niż zazwyczaj...

        Uzyskałem rewelacyjny efekt smakowy. Czy może być lepszy pomysł na poprawę nastroju, kiedy za oknem zima, niż porcja pysznej kawy i naprawdę solidnej ilości czekolady? zachęcam do zaaplikowania sobie podobnej kuracji.
  
       Smacznego.


  

konkurs, co z tego można zrobić?



    
         Zadanie, nie jest oczywiście nazbyt skomplikowane, ja zrobiłem ..... podam za godzinę.


środa, 20 marca 2013

śledzie w śmetanie i jabłku

  

         Dla przeciwwagi do poprzedniego postu, poświęconego słodkim smakom (tort), dziś doznania smakowe niejako z przeciwległej strony, to znaczy słony smak i moje ulubione śledzie w śmietanie. Zrobione odpowiednio wcześniej przed podaniem, serwowane z ziemniakami gotowanymi w mundurkach, śmiało mogą startować o prym zwycięstwa w rankingu, smacznych a przy tym prostych i szybkich w przygotowaniu potraw.
   
        Jeżeli nie jesteśmy zwolennikami nazbyt słonych śledzi, przed przygotowaniem potrawy, moczymy je w wodzie. Oczywiście, musimy uważać, aby za długo się nie przebywały w wodzie, bo stracą zupełnie swój smak (nie dłużej niż godzinę).

          Składniki:

* śledzie (płaty, 1 kg). [Oczywiście lepsze są pełne tuszki śledzia, z ikrą i "mleczem", które dodajemy do sosu, ale moja rodzina nie lubi takiej wersji, więc robię wersję light z samych płatów a'la matias]
* ziemniaki (duże, 1 kg)
* jabłko (duże, 1 sztuka, o smaku słodko-kwaśnym)
* cebula (duża, 1 sztuka)
* śmietana (18%, 2 x 400 g)
* ocet (10%, wiem, że nie zdrowo, ale na prawdę moim zdaniem w tej konkretnej potrawie nic nie zastąpi jego smaku, cytryna nie da takiego efektu, zresztą sporadycznie można zastosować) 2-3 łyżki
* cukier (2-3 łyżki)
* pieprz ziarnisty (kilkanaście ziaren)
* ziele angielskie (kilka ziaren)
* liść laurowy (2-3 listki)

Wykonanie:

Do miski wlewamy śmietanę, dodajemy obrane i starte  jabłko, pokrojoną w bardzo cienkie półtalary cebule, i pozostałe składniki. Ocet, cukier, przyprawy. Na koniec dodajemy płaty śledziowe (po wymoczeniu kroimy w paski, ja dzielę jeden płat na trzy części). Pozostawiamy w lodówce na co najmniej 2-3 godziny. Podajemy z ziemniakami ugotowanymi w mundurkach.

Smacznego.

wtorek, 19 marca 2013

tort

  
           Prezentuję mój pierwszy tort, i robię to-proszę mi wybaczyć- nie bez małej dumy. Ta pewna nieskromność, bierze się stąd, że dotychczas nie przypuszczałem, że podołam wyzwaniu jakim niewątpliwie jest zrobienie tortu. Zresztą jak zdążyłem zauważyć założenie i prowadzenie bloga kulinarnego, ma poza oczywiście miłym psychoterapeutycznym oderwaniem się od bieżących zadań zawodowych, również tę zaletę, że mobilizuje do podejmowania kolejnych zadań kulinarnych, choćby ostatnio, kiedy zrobiłem ciasto drożdżowe. Same superlatywy z tym blogiem, muszę polecić pomysł prowadzenia bloga znajomym, ale wtedy musiałbym się przyznać, że sam go prowadzę. W każdym bądź razie, tort się, udał, córka była zachwycona, że tata samodzielnie zrobił dla niej urodzinowy tort, a najważniejsze, że nam wszystkim smakował. Właściwie, to jeszcze nam będzie smakował, bo została na dziś solidna porcja dla każdego.
         Przepis na udany biszkopt, wskazała mi jedna z dziewczyn z forum "miksera kulinarnego", odsyłając mnie na stronę "www.mojewypieki.com", sorry za tą kryptoreklamę, ale chyba nie ma w tym nic złego, jeżeli publicznie, można podziękować komuś, w tym wypadku autorce strony, za pośrednie przyczynienie się do sukcesu. Bo dobry biszkopt, to sukces sam w sobie i  chyba podstawa w przygotowaniu fajnego tortu. Na koniec dodam, tylko, że ja, tak samo jak chyba większość osób która skorzystała z tego skądinąd prostego przepisu, miałem wątpliwość, czy zrzucać upieczony biszkopt z wysokości 60 cm na podłogę. Długo się jednak nie zastanawiałem, zwłaszcza, że dzieciaki miały niezły ubaw, widząc jak na podłogę leci forma z ciastem. Nie wiem, i nie chcę wiedzieć, jaki to ma sens, wiem jedno, biszkopt zrobiony (krok po kroku) zgodnie z podanym na wspomnianej stronie przepisem jest super, i to jest najważniejsze. A jak kogoś zaintrygowała owa opcja zrzucania ciasta na podłogę gorąco zachęcam do odwiedzenia strony: mojewypieki.com Jeszce raz dzięki za fajny przepis.
        Biszkopt upiekłem, dzień wcześniej, i dopiero następnego dnia, przekroiłem. Każdą warstwę, przed nałożeniem kremu, skropiłem obficie sokiem z cytryny wymieszanym z wodą (1 duża cytryna na szklankę wody). Tort ma, dwie warstwy smakowe, czekoladową na którą wyłożyłem konfiturę wiśniową (nasza domowa), druga warstwa o smaku waniliowym. Jak widzicie tort ozdobiłem wariacją czekoladową na temat przecinających się linii zwieńczonych orzechami laskowymi. Wiórki kokosowe, uzupełniają całość dzieła.
        Dla osłody tych zimowych dni, porcja tortu z aromatyczną kawą.

Pozdrawiam.
          

poniedziałek, 18 marca 2013

golonki peklowane, opieczone i duszone w warzywach

     
           Narobiły się zaległości. Przez cały weekend, nie znalazłem nawet chwili, aby zajrzeć na blog. Dodatkowo dziś urodziny córki i wczoraj robiłem biszkopt na tort (pierwszy raz w życiu, podobnie jak nie dawno ciasto drożdżowe). Przy okazji wielkie dzięki dla koleżanki z forum "miksera kulinarnego" za wskazanie przepisu na udany biszkopt (ze strony "mojewypieki"). Dziś rano pomimo, obowiązków zawodowych musiałem znaleźć czas na przygotowanie kremów do tortu, przełożenie masą (trzy warstwy), ale jak na razie efekt bardzo zadowalający, pozostaje jeszcze dekoracja, chyba zdążę.  Po szkole, razem z dzieciakami, będziemy próbować tort. Jeżeli znajdę jutro chwilę, zamieszczę na blogu.
       Póki co wracam do sedna, dzisiejszego posta, czyli mojego -dodam nie skromnie- dania popisowego, golonki peklowanej, opieczonej na głębokim tłuszczu i duszonej w szybkowarze na warzywach.
Jest w moim menu, kilka potraw z których za żadne obietnice innych doznań kulinarnych nawet najbardziej wyszukanych nie mógłbym zrezygnować. Jedną z tych pozycji jest golonka, którą robię niezmiennie od lat według  jednego przepisu, którego nauczył mnie tata. Magia smaku golonki, i to niezależnie jak zrobionej, pieczonej, duszonej, w kapuście, w piwie etc,, leży moim skromnym zdaniem w peklowaniu golonek. Nie wiem jak byście się starali przygotować golonki, jeżeli nie będą wcześniej poddane peklowaniu, efekt nie będzie zadowalający. Dlatego jestem gorącym zwolennikiem peklowania, czy może być piękniejszy widok dla mięsożercy (przepraszam wegetarian, których bardzo szanuję) jak poniższe zdjęcie, peklowanych blisko tydzień golonek?

      Kiedy, już mamy gotowe, zapeklowane golonki (odsyłam do postu:"peklowanie golonek"), opiekamy je na głębokim tłuszczu, z każdej strony, tak aby zupełnie "zamknąć pory". Zachęcam, nawet do delikatnego przypalenia skóry, możecie mi wierzyć, później ta skóra duszona w szybkowarze, będzie przepyszna, a jeszcze z dodatkiem chrzanu .... rozmarzyłem się wspomnieniem golonki, którą zjadłem w ubiegłą sobotę.

       Opiekamy, opiekamy i.... opiekamy. Opieczone golonki przekładamy do szybkowaru.


Składniki wkładane do szybkowaru (7 l):

* Golonki peklowane (4 sztuki)
* marchew (2 sztuki)
* pietruszka (1 sztuka)
* por ( 1 sztuka)
* seler (1/2 średniej sztuki)
* cebula ( sztuka mała)
* czosnek (kilka ząbków, nie obieramy)
* liść laurowy (3-4 sztuki)
* ziele angielskie (5-7 ziaren)
* pieprz ziarnisty (kilkanaście ziaren)
* majeranek (3-4 łyżki)
* chilli (papryczka, to tylko do wyboru, ja oczywiście dodaję)
* masło (do 50-70 gram)
* oliwa z oliwek (4-5 łyżek)
* woda (2-3 szklanki)/ zależy od wielkości golonek i użytego szybkowaru, ja w wypadku golonek stosuję 7 litrowy, i wtedy dodaję zazwyczaj ok. 2,5 szklanki. Woda musi przykrywać ok. 1/3 wysokości golonek.

       Długość duszenie w szybkowarze, wszelkich potraw, to wynik doświadczenia, trudno jasno i precyzyjnie podać jak długo należy trzymać szybkowar na ogniu. W wypadku golonek,  staram  się, aby za bardzo się nie rozgotowały, ale żeby jednocześnie miały odpowiednią miękkość. Zakładam,  że od momentu wydzielania się pary ("grzybek" szybkowaru) trzymam szybkowar na ogniu nie dłużej niż 30 -40 minut. Dodam, że oczywiście czas zależy także od wielkości golonek. Najlepiej, po zestawieniu z ognia, pozostawić szybkowar jeszcze jakąś chwilę, dzięki czemu, na pewno mięso odpowiednio "dojdzie".

      Golonki podajemy tradycyjnie z chrzanem, oczywiście najlepiej ze świeżo startym, ale to niestety tylko w sezonie (mam w ogrodzie) i rzecz jasna .... zimnym piwem. Mam nadzieję, że wszystkie Panie mi wybaczą, ale jednak golonka, bez piwa, to nie jest pełnia szczęścia. Dlatego, na pierwszym zdjęciu, reklamującym post, nie mogłem odmówić sobie przyjemności, i zamieściłem fotografię z golonką i  piwem.


       Smacznego.

czwartek, 14 marca 2013

placki ziemiaczane z gulaszem, i z odrobiną chilli.

       
       Postanowiłem, do każdego tytułu potrawy dodawać zwrot "z odrobiną chilli", ponieważ niejako z zasady staram się do większości potraw stosować te magiczne papryczki, więc proszę wybaczyć mi te nieco barokowe nazwy wpisów.   
      Dziś miałem podać przepis na duszone golonki, o których pisałem w poście:"peklowanie golonek", jednak, z uwagi na to, że golonki nadal się peklują (jutro będę je przygotowywał), zamieszczam przepis na obiad jaki zrobiłem wczoraj. Placki ziemniaczane z gulaszem z wieprzowiny i papryki. Zresztą same placki ziemniaczane, choć może mało wyszukane i oryginalne, to jednak podane choćby z cukrem, są fajnym pomysłem na zaproponowanie dzieciom, tradycyjnej polskiej kuchni. Lubię placki ziemniaczane, przypominają się smaki dzieciństwa, a i moje dzieciaki też je lubią. Udane placki ziemniaczane, to moim zdaniem, przede wszystkim odpowiednie ziemniaki, niestety nie ma już takich odmian jak dawniej, zresztą to jest szerszy problem, chyba z większością obecnie uprawianych warzyw i owoców. Większość, to modyfikowane odmiany, które mają być "odporne na wszystko",  a i tak pewnie głównie chodzi o to, by jak najwięcej uzyskać plonów. Efekt, jest taki, że kiedy ścieramy ziemniaki, to ilość wody, jest co najmniej zastanawiająca. No cóż, już nie mamy chyba na to większego wpływu. Ja w ubiegłym sezonie warzywnym zasadziłem, w naszym warzywniku, bardziej dla zabawy, niż traktując to poważnie, dwa rzędy ziemniaków. Przez cały okres wegetacji, nie stosowałem żadnej chemii i o dziwo, ziemniaki urosły i zostały przez nas z wielkim apetytem zjedzone. Czyli okazuje się, że nie koniecznie trzeba, stosować chemię, by cokolwiek wyrosło, ale nie mi to oceniać, szkoda tylko, że nie można mieć możliwość uprawiania większej ilości warzyw, tak aby plony wystarczyły na cały okres, aż do następnego roku.  Póki co, mój przepis na placki ziemniaczane.
 Porcja na 4 - 6 osób (12 placków)
      Składniki:     
placki:
* ziemniaki (2-3 kg)
* jajko (1-2 sztuk)
* mąka (200 - 300 g)
* cebula (1 duża)
* czosnek (3-4 ząbki)
* gałka muszkatołowa (do starcia)
* pieprz (świeżo starty)
* sól (łyżka)
* majeranek (3-4 łyżki)
gulasz:
* mięso (szynka wieprzowa) ok. 0,8 kg
* papryka (czerwona i zielona po jednej dużej sztuce)
* cebula (1 sztuka)
* marchew (2 sztuki)
* czosnek ( 4 ząbki)
* chilli (papryczka)
* czerwona papryka (słodka, 1 łyżka)
* czerwona papryka (ostra, 1/2 łyżki)
* ziele angielskie (kilka ziaren)
* pieprz ziarnisty (kilkanaście ziaren)
* sól 
* liść laurowy (3-4 sztuki)
* masło (10 dkg)
* oliwa z oliwek (3-4 łyżki)
Wykonanie:
placki:

      Kroimy cebulę w drobną kostkę i razem z posiekanym czosnkiem, chwilę trzymamy na rozgrzanej oliwie z oliwek, w rondlu, dodajemy odrobinę wody. Dusimy do miękkości cebuli. Ścieramy ziemniaki (na szczęście mozolne ścieranie na tradycyjnej tarce, które było utrapieniem naszych mam, zostało zastąpione szybkimi magicznymi robotami kuchennymi), w trakcie ścierania w robocie ziemniaków, dodajemy podduszoną cebulę i czosnek.
       Do startych ziemniaków  dodajemy mąkę, ilość mąki zależy od tego ile wydzieliło się wody ze ścieranych ziemniaków. Musimy uzyskać raczej niezbyt gęstą konsystencję, dlatego z ilością mąki nie należy przesadzić, zwłaszcza dlatego, aby nadmiar mąki, nie "stłumił" smaku placków. Dodajemy surowe jajko, świeżo starty pieprz, świeżo startą gałkę muszkatołową (osobiście dodaję bardzo dużo, lubię ten korzenny posmak w plackach) i majeranek. Wszystko dokładnie mieszamy, drewnianą łyżką, możemy dodać nieco mąki, jeżeli uznamy, że masa jest jednak zbyt rzadka.

       Pieczemy na rozgrzanym oleju, na patelni. Ja przyjmuję zasadę, że na jeden placek nakładam na patelnię dwie duże łyżki masy, i delikatnie rozprowadzam aby uzyskać wielkość i kształt placka taki jaki jest na zamieszczonym zdjęciu. Trzeba oczywiście pamiętać,  aby cały czas podczas pieczenia kolejnych placków, dolewać małą porcję oleju. Pieczemy, do odpowiedniego zarumienienia się placków, my lubimy raczej bardzo wypieczone.

Gulasz:
      Tak naprawdę, ten prosty przepis na gulasz, często robimy, i podajemy choćby z kaszą czy ziemniakami (tłuczonymi z masłem i odrobiną śmietany). Tym razem zrobiłem z plackami ziemniaczanymi.
         Mięso pokrojone w kostki, opiekamy na oliwie z oliwek, posypujemy solą i świeżym pieprzem, opiekamy kilka minut do zarumienienia się mięsa. Mięso przekładamy do szybkowaru, dokładamy pokrojoną w kostkę paprykę, obraną i pokrojoną w talary marchew, pokrojoną w kostkę cebulę (połowa), czosnek i odrobinę papryczki chilli (to już z zasady) oraz przyprawy. Poza papryką w proszku, tę dodajemy na koniec, kiedy otworzymy szybkowar. Dodajemy masło i na koniec podlewamy wodą, tak aby mięso mniej więcej było do połowy zalane. Dusimy w szybkowarze, ok. 20 minut. Nie lubię, kiedy papryka jest za bardzo rozgotowana. Kiedy możemy, już otworzyć szybkowar, dodajemy paprykę w proszku, mieszamy delikatnie i jeszcze małą chwilę trzymamy otwarty szybkowar na ogniu.
       Podajemy gorące placki z nałożonym częściowo gulaszem. Dodam jedynie, że decyzja o konsystencji gulaszu, należy do Was. Syn stwierdził, że jednak tym razem gulasz nie był dla niego odpowiednio gęsty, może istotnie miał trochę racji. Następnym razem, będzie idealny. Pozdrawiam i życzę smacznego.
 


środa, 13 marca 2013

zupa pomidorowa na wywarze z indyka z odrobiną chilli


      Dziś wpis związany ze stałą pozycją naszej rodzinnej kuchni - zupą pomidorową. Zupa smaczna i lubiana chyba przez większość dzieciaków, a i my dorośli raczej też nie odmawiamy miseczce gorącej, dobrze przyprawionej pomidorówki. Ostatnio, kiedy planowałem zrobić pomidorówkę, zamysł nie doszedł do skutku, bo...poprzedniego dnia zrobiłem za mało rosołu z kury, i ku wielkiemu rozczarowaniu córki, nie mogłem przygotować jej ulubionej zupy. Tym razem,  ilość rosołu (niestety nie na kurze, a na porcjach rosołowych z indyka) okazała się wystarczająca, by po pysznym rosole, następnego dnia mieć równie dobrą pomidorówkę. Dla nas udana zupa pomidorowa, to przede wszystkim wykorzystanie do jej zrobienia dobrego rosołu, oczywiście najlepiej z kury. Podobnie jest z wykorzystaniem przecieru pomidorowego, w naszym wypadku, najlepiej kiedy korzystamy z własnego przecieru, przygotowanego jeszcze latem, ale kiedy się kończy stosujemy ten w kartonikach (najlepiej z włoskich pomidorów). Wszytko inne, to kwestia już indywidualnych preferencji kulinarnych w tym smak i konsystencja samej zupy.
Składniki:
wywar rosołowy :(tak jak podałem w poście "rosół z kury")
dodam, jedynie, że tym razem rosół robiłem na bazie porcji rosołowych z indyka, ok 1 kg (korpus, szyja, skrzydło)
zaprawa pomidorowa :
* przecier pomidorowy (2 x kartonik 500 g). Tak jak pisałem powyżej, intensywność smaku pomidorów i konsystencja zupy, to sprawa indywidualna, my lubimy wyrazistą w smaku i raczej gęstą zupę, dlatego dodaję stosunkowo dużo przecieru pomidorowego. Oczywiście, że najlepiej zrobić zaprawę pomidorową ze świeżych pomidorów, ale to jest możliwe tylko w sezonie.
* czosnek (2 ząbki)
* cebula dymka (1 szt. mała)
* chilli (papryczka, wykorzystujemy wedle uznania)
* bazylia (świeża)
* ocet balsamiczny (1/2 łyżeczki)
* sos sojowy (1 łyżka)
* miód (1/2 łyżki)
* oliwa z oliwek (1/2 łyżki)
* przecier pomidorowy (pasta, 3 łyżki). Dodajemy w zależności od naszych oczekiwań smakowych i gęstości zupy.
 Wykonanie:
    Zaprawa pomidorowa. W rondlu, na niewielką ilość rozgrzanej oliwy z oliwek, wrzucamy posiekany czosnek, bardzo drobno pokrojoną dymkę, dwa małe odcięte paseczki chilli, mieszamy drewnianą łyżką, uważając, aby nie przypalił się czosnek i cebula. Podlewamy niewielką ilością wywaru rosołowego, chwilę dusimy. Dodajemy przecier pomidorowy, kilka listków bazylii, ocet balsamiczny, sos sojowy i miód. Całość dusimy ok. 5 minut, po czym miksujemy blenderem na jednolitą, masę. Zaprawa gotowa.
    Do podgrzanego rosołu (wcześniej przelanego przez sito) dodajemy zaprawę pomidorową, chwilę gotujemy na małym ogniu. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Gotowe.
    Ja zazwyczaj podaję, zupę z ugotowanym na wodzie, ryżem, tak najbardziej lubią dzieciaki, ale jemy też tradycyjnie z makaronem. Na koniec, tylko jedna uwaga, tytułem wyjaśnienia, gdyby ktoś zwrócił uwagę na biały "kleks" w zupie. To jest odrobina jogurtu, ponieważ, tym razem przesadziłem z ilością chilli, i musiałem ze względu na córkę, nieco "złagodzić" smak zupy, i stąd jogurt. Raczej, nie lubimy tzw. zabielanych zup, czy to śmietaną czy jogurtem, ale teraz, byłem zmuszony to zrobić.
.Smacznego.

śniadanie

        Zima w pełni.  I tylko chyba dzieciaki cieszą się obecną aurą. Kilka dni temu, kupiłem sadzonkę aronii, z zamiarem posadzenia w ogrodzie i na szczęście tego nie zrobiłem. Miejmy nadzieję, że Wiosna nie da długo na siebie czekać, lubię zimę, zwłaszcza naszą okolicę spowitą we śniegu, ale już mi wystarczy owych doznań wizualnych. Wolałbym zdecydowanie w trakcie przygotowywania posiłków, podziwiać przez okno eksplozję zieleni, niż gubić się w tej wszechobecnej bieli. Ale cóż, to dopiero połowa marca, i nic w tym dziwnego, że zima jeszcze "trzyma". Więc trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać wiosny. Póki co "uzbrajam" organizmy dzieci w odporność serwując na śniadanie rogale z miodem i kubek gorącego soku z malin (nasz własny) z imbirem i cytryną. 

      Pozdrawiam.

wtorek, 12 marca 2013

peklowanie golonek

            Dziś peklowanie golonek. Pierwszy etap do uzyskania jednej z najbardziej ulubionych rodzinnych potraw, czyli duszonej w szybkowarze golonki. Nie wyobrażam sobie, aby zrobić golonkę bez uprzedniego poddania jej procesowi peklowania, który nadaje jej charakterystyczny smak.
        
          Składniki:

* golonki (4 sztuki)
* woda (przegotowana i ostudzona, 3-4 litry, w zależności od wielkości golonek i użytego do peklowania naczynia, ja stosuję bardzo praktyczną kamionkę (5 l).
* sól peklowa (zgodnie z opisem na opakowaniu, w przeliczeniu na 1 litr wody,  ja zazwyczaj sypię umownie, i oceniam smak zasolonej wody, sugerując się doświadczeniem, osobiście wolę bardziej zasolić wodę).
* majeranek (2-3 łyżki)
* czosnek (kilka ząbków, nie obieramy czosnku, dzięki czemu uzyskamy bardziej intensywniejszy smak).
* pieprz (kilkanaście ziaren)
* ziele angielskie (kilka ziaren)
* liść laurowy (3-4 listki)
* grzyby suszone (2 -3 małe sztuki)

        Wykonanie:

      
         Golonki czyścimy i myjemy. Przywiązuję dużą wagę do  czystości mięsa, dlatego aby pomóc sobie w  dokładnym oczyszczeniu golonki opiekam ją na wolnym ogniu, i zeskrobuję opalone pozostałości szczeciny. Umyte golonki wkładamy do naczynia, w którym wcześniej przygotowaliśmy roztwór wody i soli peklowej. Ważne, aby golonki były zupełnie zanurzone w wodzie, dodajemy przyprawy. Czosnek przed wrzuceniem możemy lekko rozgnieść nożem, podobnie postępuję z pieprzem i zielem angielskim, cześć ziaren lekko zgniatam. Peklujemy minimum trzy dni, najlepiej trzymając naczynie w chłodnym miejscu, ja jestem w tej dobrej sytuacji, że mogę wynieść kamionkę do garażu. Osobiście, stosuję dodatkowo, codzienny zabieg nakłuwania metalowym szpikulcem (do szaszłyków) poszczególnych golonek, dzięki czemu są bardziej nasycone roztworem peklowym.

        We czwartek, podam przepis na dalszy etap przygotowania. Opiekanie na głębokim tłuszczu i duszenie w warzywach, w szybkowarze.

         Pozdrawiam


Podziękowania

      
      
  

              Właśnie mija miesiąc od zamieszczenia pierwszego wpisu na moim kulinarnym blogu. W związku z tym pragnę podziękować, wszystkim, którzy przez ten bardzo krótki czas zaglądali na blog (ilość wejść bardzo mile mnie zaskoczyła). Zwłaszcza dziękuję tym, którzy wpisali swoje uwagi.  

              Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję, i mam nadzieję, że nadal będziecie mieli ochotę od czasu do czasu śledzić kolejne posty, a ja, będę znajdował wiele przyjemności w dzieleniu się z innymi, naszą kuchnią. 

             Pozdrawiam.

poniedziałek, 11 marca 2013

tortilla

        Dziś, zamieszczam przepis na naszą rodzinną tortillę. Piszę, "naszą", ponieważ, nie mieliśmy jeszcze okazji jeść prawdziwej tortilli, i to zarówno, jeśli idzie o sam placek, jak i farsz. Stąd póki co, nie wiemy, czy to co nazywamy tortillą i z powodzeniem (w ocenie naszych dzieci) robimy od dawna, jest zbliżone do tych przygotowywanych w Ameryce Środkowej i Południowej. Najważniejsze, że nam bardzo smakuje. Zresztą z tortillą, jest problem, choćby z tego prostego powodu, że ta oryginalna jest wykonana ze specjalnie dedykowanej mąki kukurydzianej, a my robimy placki z mąki pszennej. I już choćby, to nakazuje nam nazywać tortillę - naszą rodzinną. Napisałem, o tym wszystkim, aby uniknąć ewentualnych zastrzeżeń, że w tytule posta jest tortilla, a w opisie, nie do końca zgodna z oryginałem potrawa. Reasumując, moim zdaniem, i tak warto zrobić placki tortilla, z mąki pszennej samemu, niż kupować gotowe, mając na uwadze ileż, w nich różnych "polepszaczy" i "konserwantów".
      Składniki:
     ciasto:
* mąka (500 g)
* woda ( ok. 200 ml)
* margaryna (5 dkg) opcjonalnie, pierwszy raz zastosowałem, sugerując się starym przepisem znalezionym w "Potrawy z różnych stron świata". Dotychczas nie dodawałem margaryny, i chyba po tym ostatnim doświadczeniu poprzestanę na samej mące i wodzie, ponieważ nie widziałem żadnej różnicy. No może tylko, tę, że lepiej wyrabiało się ciasto.
* sól (dwie łyżki)
 farsz:
* kurczak (dwie piersi, ok 1 kg). Tortille robimy też, z mielonym mięsem wieprzowym, ale tym razem, były z kurczakiem.
* pomidory (krojone, 1 puszka)
* czosnek (3-4 ząbki)
* cebula ( 1 sztuka)
* chilli 
* papryka  świeża (1 szt. czerwona i zielona)
* kukurydza (konserwowa, 200 g)
* fasola czerwona (konserwowa, 200 g)
* sałata
* pieprz
* sól
* przecier pomidorowy (3 - 4 łyżki)
* papryka czerwona w proszku (1 łyżeczka)
* kminek (szczypta)
* pieprz cayenne (szczypta)
* limonka 
* natka pietruszki
* jogurt naturalny (100 ml)
    Wykonanie:
    Ciasto zagniatamy, i dobrze wyrabiamy. Za każdym razem, kiedy przygotowuję ciasto na tortille, ilość użytej wody nieco się różni. Cała sztuka polega na cierpliwym wyrabianiu ciasta, i sami  musimy ocenić, ilość dodanej wody, ale na pewno nie można zbyt pochopnie dolewać wody, jeżeli wydaje się nam, ze wyrabiane ciasto ma za dużo mąki.  Kiedy ciasto jest już gotowe, dzielimy je na kawałki wielkości mniej więcej dużego jajka

     Podzielone ciasto, zostawiamy na kilkanaście minut. Następnie rozwałkowujemy na placki, wielkości większego talerzyka, ok. 15 cm). Podsypujemy kolejne placki, mąką, aby nam się nie kleiły.


           Placki smażymy na rozgrzanej patelni, bez dodatku tłuszczu. Z jednej i drugiej strony, po 2-3 minuty, do momentu pojawienia się "pęcherzyków" na powierzchni, i kiedy się lekko się zarumienią. Aby, placki zachowały elastyczność, zawijamy je w zwilżoną ścierkę.
          Przygotowanie farszu. Piersi kurczaka kroimy w dużą kostkę, wrzucamy do rondla, w którym wcześniej podsmażyliśmy na oliwie z oliwek, pokrojony czosnek, papryczkę chilli, połowę cebuli pokrojonej w drobną kostkę oraz kminek, posypujemy solą i świeżym pieprzem. Całość smażymy na małym ogniu, mieszając kawałki kurczaka, aż się zarumienią. Dodajemy umytą i pokrojoną w kostkę paprykę. Aby papryka, nie zrobiła się zbyt miękka i nie odchodziła skórka, dodajemy ją odpowiednio później. Całość mieszamy na małym ogniu ok. 10 minut. Zalewamy krojonymi pomidorami, dodajemy przecier pomidorowy, i cały czas trzymamy na małym ogniu, przez kolejne 15 minut. Na koniec, dodajemy przepłukaną konserwową czerwoną fasolę, kukurydzę, doprawiamy czerwoną paprykę w proszku i pieprzem cayenne. Chwilę jeszcze trzymamy na ogniu, mieszamy całość. Możemy ewentualnie dodać odrobinę soku z limonki. Farsz gotowy.
         Układamy na placku, kolejno sałatę, farsz, cebulę (pokrojona w cienkie pół talary), polewamy jogurtem, i posypujemy natką pietruszki. Zawijamy i gotowe.


Smacznego.

śniadanie

            I znów poniedziałek. Tradycyjnie na dobry początek tygodnia, życzę wszystkim i sobie również, pogody ducha i dobrego nastroju. Póki, zima "trzyma" musimy cały czas pamiętać o wzmocnieniu organizmu, zwłaszcza naszych dzieciaków, dlatego obowiązkowo przed pójściem do szkoły, obfite, zdrowe śniadanie. Dzisiaj, kanapki z ciemnego pieczywa (chleb wileński), biały ser (nasz domowy) i kiełki rzodkiewki ("wyhodowane" na talerzu) do tego kawa ... "Inka" z mlekiem (mamy to szczęście, że możemy pić krowie mleko, kupowane regularnie od mieszkających w pobliżu, gospodarzy).

Pozdrawiam.

piątek, 8 marca 2013

flaczki wołowe

    
        Czas na potrawę, która ze względu na to, że jest przyprawiana, na ostro, należy do moich ulubionych. W prawdzie córka, nie podziela tej opinii,  za to syn wprost uwielbia flaki, dlatego od czasu do czasu pojawia się w naszym menu. Robię flaki, od lat, i zawsze mam wrażenie, że jest z nimi, tak jak z bigosem, za każdym razem, uzyskuje się nieco inną potrawę. Składa się na to wiele czynników,  choćby jak długo i ile razy sparzymy flaki, jaki zrobimy wywar, czy na samych warzywach czy z dodatkiem odrobiny wołowiny (ja daję szponder).  Jak bardzo opieczemy na patelni mąkę (zasmażka). Podobnie zresztą jest z miękkością samych flaków, my zazwyczaj wolimy, aby nie były zbyt miękkie. Reasumując, jeszcze mi się nie zdarzyło, aby flaki, czy to zrobione przeze mnie, czy próbowane, choćby u rodziców smakowały tak samo. Nie widzę, w tym nic złego, flaki, to flaki, ważne, by był dobrze doprawione i obowiązkowo podane z podpieczonymi, chrupkimi bułeczkami. Na koniec dodam, że niestety nie jestem, aż takim tradycjonalistą jak niektórzy panowie (duży szacun panowie) i nie gotuję flaków w całym kawałku, tylko kupuję już pokrojone.
       Składniki.: (porcja: 4-6 osób)
* flaki wołowe (1,5 kg)
wywar:
* kawałek wołowiny (szponder) 20-30 dkg
* woda (4 litry)
* por (duży)
* marchew (3 sztuki)
* pietruszka (2 sztuki)
* seler (1/2 sztuki)
* cebula
* czosnek (kilka ząbków, nie obrane, dają intensywniejszy smak)
* liście laurowe (3-4 sztuki)
* ziarna pieprzu (kilkanaście sztuk)
* ziele angielskie (kilka sztuk)
* lubczyk (w sezonie świeży)
* majeranek (2-3 łyżki)
* sól
* mąka (2-3 łyżki)
 Wykonanie:
      Pokrojone flaki musimy sparzyć, zalewając je w garnku wrzątkiem, są zwolennicy gotowania flaków w samej wodzie, nieco dłużej, aby bardziej zgubić ich  intensywny smak, jednak wtedy jest ryzyko, że będą za bardzo pozbawione intensywności (kwestia indywidualna). Podobny jest zawsze problem, z moczeniem śledzi, jeżeli za długo moczymy, stają się nie smaczne. Uważam, że najlepiej, jest kolejno dwa (może trzy razy, jeżeli nadal utrzymuje się zbyt intensywny zapach) sparzyć flaki wrzątkiem, przelać przez sito, a następnie  zalać przygotowanym wywarem. Lepiej, niech się bardzo długo gotują w wywarze, niż mają się wygotować w wodzie, którą i tak musimy zlać.
     Wywar przygotowujemy, klasycznie, gotując na małym ogniu mięso,  dokładając warzywa i przyprawy. Gotowym wywarem przelanym przez sitko, zalewamy w garnku wyparzone flaki. Marchew i pietruszkę kroimy w kostkę, i zostawiamy na talerzyku, dodamy do zupy tuż przed podaniem. Flaki gotujemy w wywarze, na małym ogniu, bardzo długo, oceną jest twardość mięsa. Ja dodatkowo do już gotującej się zupy, dodaję połowę cebuli opieczonej na ogniu. Kiedy, już uznamy, ze flaki są odpowiednio miękkie, dodajemy do zupy przygotowaną zasmażkę.
    " Zasmażka". Na patelni, bez tłuszczu opiekamy mąkę, do lekkiego podrumienienia, zalewamy wywarem z zupy, chwilę mieszamy drewnianą łyżką, i przelewamy przez sitko do zupy. Robiłem, również, zasmażkę dodając mąkę do wcześniej lekko opieczonej na maśle pokrojonej cebuli, a następnie zalanej wywarem. Uważam, że jeden i drugi sposób jest dobry, może tylko  ten drugi, nadaje więcej "subtelności" potrawie (masło). Po dodaniu zasmażki, gotujemy zupę, do chwili, aż lekko zgęstnieje. Dodajemy majeranek, sól i świeżo starty pieprz (ja dodatkowo dosypuję chilli w proszku) i pokrojoną w kostkę marchew i pietruszkę (ilość wedle uznania). Zupę podajemy posypaną natką pietruszki z opieczoną bułeczką.


Smacznego.

czwartek, 7 marca 2013

gulasz z żołądków indyka

       Wczoraj, zrobiłem gulasz z żołądków indyka. Lubimy tę potrawę, zwłaszcza, że gulasz jemy z kaszą, a ta jak wiemy jest bardzo zdrowa. Zresztą nie wiem, czy się ktoś ze mną zgodzi, ale kasza w kuchni polskiej została zupełnie wyparta przez ziemniaki, czy ryż. Uważam, że zupełnie, nie zasłużenie. Kasza jest zdrowa, a przy tym pożywna. Trzeba propagować jedzenie kaszy, przynajmniej od czasu do czasu.
       Składniki:
* żołądki indyka (można również wykorzystać kurze) 1 kg
* marchew ( 2 sztuki)
* pietruszka (1-2 sztuki)
* seler (połowa niedużego selera)
* cebula ( 1 sztuka)
* czosnek (kilka ząbków)
* liść laurowy (3-4 sztuki)
* pieprz (kilka ziaren)
* sól (łyżka)
* ziele angielskie (kilka ziaren)
* suszone grzyby (1-2 sztuki, to oczywiście pozostawiam do indywidualnej oceny, ja z zasady do każdego gulaszu dodaję.)
* chilli (do indywidualnej oceny, ja tradycyjnie dodaję)
* oliwa z oliwek (2 - 4 łyżki)
* masło (1-2 łyżki)
* woda (1,5 szklanki)
* mąka (1-2 łyżki)


Przygotowanie:
    Oczyszczone i umyte żołądki (całe) wkładamy do szybkowaru, dodajemy warzywa (w całości) i przyprawy, skrapiamy oliwą z oliwek, wrzucamy masło, i całość podlewamy wodą. Gotowanie w szybkowarze w moim wypadku, wynika już z pewnego doświadczenia, zazwyczaj przyjmuję zasadę, że liczę czas gotowania potrawy od momentu, kiedy zaczyna wydzielać się para z zaworu bezpieczeństwa ("grzybek"). W tym, wypadku, gotuję żołądki 20-30 minut. Osobiście, nie lubię, kiedy za bardzo się rozgotują, tym bardziej, że jeszcze później dusimy je w sosie.
    Najlepiej, jest po prostu, po ustalonym czasie gotowania, wyłączyć palnik, i odstawić szybkowar, aż będzie można otworzyć pokrywę (dzięki temu, jeszcze kilka minut, żołądki będą się gotować pod ciśnieniem)
     Następnie, przelewamy przez sito, do rondla, sos jaki powstał w szybkowarze, żołądki kroimy na mniejsze kawałki i wkładamy do rondla. Marchewkę, również kroimy w kostkę (dokładamy do potrawy, tuż przed podaniem, ponieważ marchew wyjęta z szybkowaru, jest miękka, i wcześniej dodana, zupełnie by się rozgotowała). Dusimy pokrojone żołądki w sosie kilka minut. Odlewamy trochę sosu do miseczki i mieszamy z mąką (możemy mąkę wcześniej wymieszać z odrobiną zimnej wody) i ponownie wlewamy przez sitko do rondla. W wypadku, tego gulaszu, mąki użytej do zrobienia sosu, nie opiekam na patelni (tzw. "ciemny sos"), uważam, że bardziej pasuje łagodniejszy tzw. "jasny sos". Dodam, jedynie, że celowo podaję ilość mąki, umownie, ponieważ, konsystencja sosu jaki chcemy uzyskać zależy od naszych indywidualnych preferencji, my raczej wolimy, aby był gęsty. Potrawę dusimy jeszcze chwilę, aby dodana mąka spowodowała zgęstnienie sosu, dodajemy pokrojoną marchewkę. Tradycyjnie próbujemy, ja zazwyczaj dodaję jeszcze świeżo starty pieprz i czasem odrobinę soku z cytryny. Kasza gotowana klasycznie z wody (2:1). Podaję gulasz z domowymi kiszonymi ogórkami. Gotowe.



Smacznego.

środa, 6 marca 2013

kurczak pieczony, duszony w sosie koperkowo-śmietanowym

            Dziś proponuję, przygotowanie kurczaka w sosie śmietanowo-koperkowym. Robię, tę potrawę,  wtedy, kiedy wcześniej pieczemy kurczaki, i zostaje nam trochę na drugi dzień. Jak wiemy, ponowne podgrzanie w piekarniku, powoduje, że kurczak traci swoją soczystość, staje się po prostu "suchy". Dlatego bardzo dobrym pomysłem jest, duszenie w sosach, my przygotowujemy najczęściej właśnie w sosie śmietanowo-koperkowym.
Składniki:
         * kurczak pieczony (kawałki kurczaka, np. piersi, np. z postu: "kurczak pieczony"
         * śmietana (250 ml)
         * por (połowa nie dużej sztuki)
         * koperek (pęczek)
         * czosnek  (3-4 ząbki)
         * pieprz
         * sól
         * olej (najlepszy jest tłuszcz, który mamy z pieczenia kurczaka w piekarniku)
         * chilli (aby sos, ze względu na śmietanę, nie był zbyt łagodny w smaku, warto zaakcentować go     odrobiną chilli)
         * woda (1/3 szklanki)
         * sos sojowy (1 łyżka)
Wykonanie:
          W rondlu, na tłuszczu uzyskanym z pieczenia kurczaka w piekarniku, dusimy drobno pokrojony w talarki por, czosnek i chilli. Wkładamy kawałki pieczonego kurczaka, i podlewamy wodą. Dusimy ok, 10 minut. Zlewamy z rondla część sosu do miseczki i dodajemy śmietanę (dzięki czemu unikniemy "zważenia" się śmietany), mieszamy dokładnie i ponownie wlewamy do rondla, wrzucamy pokrojony drobno koperek,  dodajemy sos sojowy.  Sól i pieprz według uznania, ponieważ pamiętajmy, że wykorzystany tłuszcz z pieczenia kurczaka, i sam kurczak są już aromatyczne. Dusimy pod kryciem, na małym ogniu, ok. 20 minut. Danie gotowe. Kurczaka, podajemy z ryżem i zieloną fasolką.


        Smacznego.

wtorek, 5 marca 2013

kurczak pieczony z bazylią

      Kurczaki pieczone, zawsze są dobre, nie zależnie z jakimi przyprawami je zrobimy, wystarczy dodać  soli, pieprzu i papryki czerwonej, aby mieć udaną potrawę. Robimy kurczaki pieczone na różne sposoby, ale jednym z najbardziej ulubionych przepisów jest przygotowanie go, ze świeżą bazylią. Potrawa prosta w przygotowaniu i smaczna. Najczęściej jemy z pieczonymi ziemniakami i  zieloną fasolką ugotowaną na parze.

 Składniki:
 * kurczak (1 sztuka, my zazwyczaj robimy od razu dwa, aby na następny dzień zrobić drugiego      kurczaka w sosie śmietanowym)
* świeża bazylia
* czosnek (kilka ząbków)
* imbir (mały obrany kawałek)
* cytryna (1 sztuka, sparzyć we wrzątku)
* chilli (kilka paseczków papryczki)
* sól
* pieprz
* oliwa z oliwek (100 ml)
Wykonanie:
    W moździerzu, ucieramy pieprz, dodajemy sól, pokrojony czosnek, chilli, startą skórkę cytryny, dodajemy świeże listki bazylii, całość ucieramy, dolewamy oliwy z oliwek.


     Uzyskaną z utarcia w moździerzu składników, masę, wsuwamy pod skórę kurczaka. Cała sztuka polega na tym aby umiejętnie włożyć palce pod skórę kurczaka i nie rozrywając jej całej, rozprowadzić masę na całej powierzchni mięsa. Zarówno na podudziu jak i na piersiach. Dzięki czemu kurczak, będzie bardzo aromatyczny i soczysty. Na koniec, skórę kurczaka również nacieramy masą i kładziemy na blachę wyłożoną folią aluminiową skropioną olejem.


    Wkładamy do nagrzanego piekarnika (220 stopni C)  1,5 godziny, odwracając kurczaka w trakcie pieczenia na drugą stronę. Pod koniec pieczenia (10 minut) smarujemy wodą z solą, dzięki czemu skórka będzie chrupka. Możemy dołożyć w trakcie pieczenia kurczaka, gotowane ziemniaki, i również je upiec. Ja zawsze gotuję w mundurkach, a później obrane piekę w aromatycznym oleju, który wytrąca się w trakcie pieczenia kurczaka. Ziemniaki posypujemy ziołami (np. rozmaryn lub czomber).
Smacznego.