środa, 1 kwietnia 2015

Pierogi z jagodami ... Wiosną?

           Pierogi z jagodami... wiem, że jeszcze nie czas na jagody, ale jak patrzę za okno, to chyba tylko przypomnienie smaku przepysznych pierogów z jagodami może poprawić mi nastrój.
           Nie publikowałem przepisów przez blisko rok, aż tu pomyślałem sobie, że może coś warto było by zamieścić, przeglądam "stare" zasoby foto, i aż zaskoczony jestem, że tyle zebrało się zdjęć. Taki zbiór, a ja wybrałem... pierogi z jagodami, ale ten widok za oknem... co za cholerna pogoda, a chciałoby się popracować w ogrodzie, przygotować warzywnik, zielnik... i nic tylko wieje i wieje, więc siedzę przed komputerem i wspominam... te słodkie pierogi. Tyle tytułem komentarza do hasła" pierogi  z jagodami... wiosną?"

"Mały zestaw majsterkowicza" czyli co potrzeba do zrobienia pierogów z jagodami.

1. Ciasto (zawsze niezmiennie ten sam przepis, mąka, sól, olej, ciepła woda - proporcje w zależności od przewidywanej ilości pierogów - można zasugerować się wcześniej zamieszczanymi przepisami. Jedno co jest nie zmienne, nie zależnie od zaplanowanej uczty pierogowej (ilość pierogów) to solidne i mozolne ręczne wyrobienie ciasta, tylko to gwarantuje, że ciasto nie będzie za twarde, ani za miękkie, spytajcie się Panowie, Waszych mam i babć.

2. Jagody, świeże, ale ... pierwszego kwietnia, to chyba raczej się nie uda, ale z mrożonymi chyba też warto spróbować. Dziś prima aprilis, więc mogłem tak niby zażartować, że pojawiły się na targu, świeże polskie (to ważne, bo chińskie oczywiście są, ale lepiej nie przeprowadzajmy na sobie eksperymentów ile organizm ludzki jest wstanie "przyjąć" metali ciężkich), ale są jakieś granice "sucharów" jak by rzekła młodsza cześć naszego społeczeństwa, więc darujmy sobie takie żarty. Ważne, pod żadnym pozorem, nie gnieciemy
owoców, a jedynie zasypujemy cukrem (raczej drobny - piekarniczy) i odstawiamy na kilkanaście minut.

3. Kubek do wykrawania ciasta (można i stosować wszelkie maści gotowe foremki, ja też takie mam, ale tym razem ma być tradycyjnie, jak to dawniej robiono, choć w czasach o których myślę nie podzielnie jako matryca wykrawająca "pracowała" słynna i chyba niesłusznie odstawiona w niebyt historii tradycyjna szklanka. Relikt przeszłości i symbol każdego baru w PRL-u zwłaszcza baru na dworcu PKP w Kutnie, gdzie chyba każdy z nas, choć raz miał okazję zamawiać herbatę, lub też o zgrozo kawę - słynną plujkę. I kiedy to piszę, to przypomina mi się, słynny kiedyś żart, zdaje się "wylansowany" z jednej z komedii z PRL-u, kiedy klient zamawia kawę i prosi o podwójną porcję do szklanki, mówiąc "mnie tam szczególnie na samej wodzie nie zależny..."

4. Wałek, nawet nie zaczynam głupich żartów o dwuznaczności wałka, bo są jakieś granice... po prostu wałek służy do rozwałkowania ciasta, nie zaś do samoobrony w kuchni, lub co gorsza jako środek perswazji w nie zawsze łatwych relacjach damsko-męskich. Wałkujemy ciasto, podsypując je mąką, ciasto nie może być za bardzo rozwałkowane, ponieważ tak jak w wypadku pierogów ruskich czy z mięsem, raczej nie grozi nam "rozlanie" tak w tym wypadku, jeżeli ciasto będzie za cienkie, pierogi mogą się rozerwać - strata była by nie powetowana.

5. Garnek, a raczej garn osolonej wody.

Działamy...
         
               Ja zawsze przyjmuję -  jedna porcja owoców to duża łyżka, rzecz w tym, aby nie przesadzić z ilością jagód, ponieważ powstaje ryzyko, że możemy mieć kłopoty przy zagniataniu.


 
        Samo zagniatanie - odwołuje Was do innych moich  postów, gdzie szczegółowo to demonstruję. Można widelcem, lub rączką łyżeczki, albo oczywiście w gotowych "matrycach", każdy sposób jest dobry, pod warunkiem, że pierogi się nam nie rozkleją. Nie którzy proponują, aby po złożeniu ciasta na pół, zwilżyć brzegi niewielką ilości wody, nie wiem czy to jest skuteczne, ja nigdy tego nie stosuje, w mojej ocenie i tak wszystko zależy od tego jak wyrobicie ciasto. Jeżeli jest odpowiednio elastyczne, nie ma problemów z zagniataniem, i ewentualnym rozklejeniem.

Na koniec do wrzątku, pamiętajmy duży garnek, dużo wody, i po wrzuceniu kolejnej partii pierogów, odczekujemy, jakieś 20 sekund, po czym delikatnie, najlepiej drewnianą łyżką, łopatką, musimy zamieszać pierogi w garnku, aby nie przykleiły się do dna garnka. Czekamy jak wypłyną, muszą jeszcze chwile się pogotować i na talerz. Kolejna partia itd...

Pierogi podajemy ze śmietaną i cukrem, lub też co ostatnio praktykujemy z jogurtem.

Smacznego i obyśmy jak najszybciej mogli cieszyć się urokami słonecznej pogody.