Pierogi z jagodami... wiem, że jeszcze nie czas na jagody, ale jak patrzę za okno, to chyba tylko przypomnienie smaku przepysznych pierogów z jagodami może poprawić mi nastrój.
Nie publikowałem przepisów przez blisko rok, aż tu pomyślałem sobie, że może coś warto było by zamieścić, przeglądam "stare" zasoby foto, i aż zaskoczony jestem, że tyle zebrało się zdjęć. Taki zbiór, a ja wybrałem... pierogi z jagodami, ale ten widok za oknem... co za cholerna pogoda, a chciałoby się popracować w ogrodzie, przygotować warzywnik, zielnik... i nic tylko wieje i wieje, więc siedzę przed komputerem i wspominam... te słodkie pierogi. Tyle tytułem komentarza do hasła" pierogi z jagodami... wiosną?"
"Mały zestaw majsterkowicza" czyli co potrzeba do zrobienia pierogów z jagodami.
1. Ciasto (zawsze niezmiennie ten sam przepis, mąka, sól, olej, ciepła woda - proporcje w zależności od przewidywanej ilości pierogów - można zasugerować się wcześniej zamieszczanymi przepisami. Jedno co jest nie zmienne, nie zależnie od zaplanowanej uczty pierogowej (ilość pierogów) to solidne i mozolne ręczne wyrobienie ciasta, tylko to gwarantuje, że ciasto nie będzie za twarde, ani za miękkie, spytajcie się Panowie, Waszych mam i babć.
2. Jagody, świeże, ale ... pierwszego kwietnia, to chyba raczej się nie uda, ale z mrożonymi chyba też warto spróbować. Dziś prima aprilis, więc mogłem tak niby zażartować, że pojawiły się na targu, świeże polskie (to ważne, bo chińskie oczywiście są, ale lepiej nie przeprowadzajmy na sobie eksperymentów ile organizm ludzki jest wstanie "przyjąć" metali ciężkich), ale są jakieś granice "sucharów" jak by rzekła młodsza cześć naszego społeczeństwa, więc darujmy sobie takie żarty. Ważne, pod żadnym pozorem, nie gnieciemy
owoców, a jedynie zasypujemy cukrem (raczej drobny - piekarniczy) i odstawiamy na kilkanaście minut.
3. Kubek do wykrawania ciasta (można i stosować wszelkie maści gotowe foremki, ja też takie mam, ale tym razem ma być tradycyjnie, jak to dawniej robiono, choć w czasach o których myślę nie podzielnie jako matryca wykrawająca "pracowała" słynna i chyba niesłusznie odstawiona w niebyt historii tradycyjna szklanka. Relikt przeszłości i symbol każdego baru w PRL-u zwłaszcza baru na dworcu PKP w Kutnie, gdzie chyba każdy z nas, choć raz miał okazję zamawiać herbatę, lub też o zgrozo kawę - słynną plujkę. I kiedy to piszę, to przypomina mi się, słynny kiedyś żart, zdaje się "wylansowany" z jednej z komedii z PRL-u, kiedy klient zamawia kawę i prosi o podwójną porcję do szklanki, mówiąc "mnie tam szczególnie na samej wodzie nie zależny..."
4. Wałek, nawet nie zaczynam głupich żartów o dwuznaczności wałka, bo są jakieś granice... po prostu wałek służy do rozwałkowania ciasta, nie zaś do samoobrony w kuchni, lub co gorsza jako środek perswazji w nie zawsze łatwych relacjach damsko-męskich. Wałkujemy ciasto, podsypując je mąką, ciasto nie może być za bardzo rozwałkowane, ponieważ tak jak w wypadku pierogów ruskich czy z mięsem, raczej nie grozi nam "rozlanie" tak w tym wypadku, jeżeli ciasto będzie za cienkie, pierogi mogą się rozerwać - strata była by nie powetowana.
5. Garnek, a raczej garn osolonej wody.
Działamy...
Ja zawsze przyjmuję - jedna porcja owoców to duża łyżka, rzecz w tym, aby nie przesadzić z ilością jagód, ponieważ powstaje ryzyko, że możemy mieć kłopoty przy zagniataniu.
Samo zagniatanie - odwołuje Was do innych moich postów, gdzie szczegółowo to demonstruję. Można widelcem, lub rączką łyżeczki, albo oczywiście w gotowych "matrycach", każdy sposób jest dobry, pod warunkiem, że pierogi się nam nie rozkleją. Nie którzy proponują, aby po złożeniu ciasta na pół, zwilżyć brzegi niewielką ilości wody, nie wiem czy to jest skuteczne, ja nigdy tego nie stosuje, w mojej ocenie i tak wszystko zależy od tego jak wyrobicie ciasto. Jeżeli jest odpowiednio elastyczne, nie ma problemów z zagniataniem, i ewentualnym rozklejeniem.
Na koniec do wrzątku, pamiętajmy duży garnek, dużo wody, i po wrzuceniu kolejnej partii pierogów, odczekujemy, jakieś 20 sekund, po czym delikatnie, najlepiej drewnianą łyżką, łopatką, musimy zamieszać pierogi w garnku, aby nie przykleiły się do dna garnka. Czekamy jak wypłyną, muszą jeszcze chwile się pogotować i na talerz. Kolejna partia itd...
Pierogi podajemy ze śmietaną i cukrem, lub też co ostatnio praktykujemy z jogurtem.
Smacznego i obyśmy jak najszybciej mogli cieszyć się urokami słonecznej pogody.
chilli, czekolada i odrobina mięty
Dlaczego chilli, bo pobudza apetyt, wyostrza smaki i ku rozpaczy mojej żony i dzieci staram się dodawać papryczki do każdej potrawy. Dlaczego czekolada, bo poprawia nastrój, i wszyscy ją bardzo lubimy. Dlaczego mięta, bo fajnie jest latem wyjść do ogrodu, zerwać świeżą miętę i zrobić sobie i żonie zimnego drinka, a dzieciom cytrynową lemoniadę.
środa, 1 kwietnia 2015
wtorek, 4 lutego 2014
domowe przysmaki, czyli klasyczne gołąbki w sosie pomidorowym.
Czasem zdarza mi się, że dzieci, nie pochwalają wszystkich moich zabiegów w kuchni, ale kiedy robię kotlety mielone, czy -bohatera dzisiejszego postu - gołąbki w sosie pomidorowym, na ich ustach może gościć jedynie uśmiech i zniecierpliwienie w oczekiwaniu na podanie obiadu. Wprawdzie gołąbki, nie należą do potraw, które szybko można zrobić, ale czas włożony w ich przygotowanie, naprawdę zostaje wynagrodzony, kiedy dzieciaki zajadają się z apetytem prosząc o dokładkę.
* kapusta (1 sztuka duża) warto wybrać włoską, jest delikatniejsza, ale jeżeli odpowiednio długo sparzymy, to możemy również wybrać białą kapustę.
farsz:
* mięso (łopatka - 1,5 kg) można dać mniej, ale ja celowo robię dodatkową porcję i ją mrożę.
* ryż - 0,8 kg (ilość j/w). W każdym bądź razie proporcje mięso do ryżu, należy założyć ok. 1: 1,5
* jajko (żółtka - 2 sztuki)
* woda ciepła (100 ml)
* natka pietruszki (pęczek)
* cebula (1 sztuka - duża)
* czosnek (5-6 ząbków, ja daję dużo)
* przyprawy do smaku: sól, pieprz, maggi (1 łyżka), majeranek.
* przyprawy do gotowania w szybkowarze: liść laurowy, ziele angielskie, ziarna pieprzu
sos:
* przecier pomidorowy 30% (200g - słoiczek)
* pomidory krojone (2 puszki), można wykorzystać sam przecier w kartonikach, ale ja wolę pomidory.
* cebula (1 sztuka -mała)
* czosnek (2-3 ząbki)
* chilli (mały kawałeczek papryczki) można pominąć, ja jak wiadomo, używam prawie do wszystkiego.
* miód (1 łyżka)
* ocet balsamiczny (1 łyżeczka)
* przyprawy do smaku: sól, pieprz, bazylia.
Wykonanie:
* z kapusty musimy wyciąć środek, zagotować w dużym garnku osoloną wodę, i włożyć do wrzątku tak przygotowaną kapustę. Jeżeli kapusta jest włoska, lub młoda w sezonie, wystarczy ją jedynie zaparzyć we wrzątku. W innym wypadku należy kapustę jeszcze trochę pogotować (ok. 10 minut) Następnie odstawić do wystygnięcia.
* ryż gotujemy tradycyjnie w proporcji 2:1, ja zawsze dodaję łyżkę oleju, dzięki czemu ryż nie jest zbyt zwarty. Podobnie jak kapustę, pozwalamy, aby ryż wystygł.
* na rozgrzanej patelni, lekko podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek, uważamy, aby jej nie przypalić.
* mięso mielimy w maszynce (nożyk z mniejszymi oczkami).
W trakcie mielenia mięsa, dodajemy do maszynki zeszkliwioną na patelni cebulę i czosnek. Mielę cebulę, ponieważ, dzieci nie lubią "znajdować" w gołąbkach kawałków pokrojonej cebuli. I tak smak jest najistotniejszy.
* w misce, kolejno mamy - mięso, zmieloną cebulę, czosnek, ryż, żółtka, posiekaną natkę pietruszkę, wszystkie przyprawy.
* dla lepszego wyrobienia farszu dodajemy ciepłej wody.
* z kapusty zdejmujemy kolejne "liście".
* aby kapusta była bardziej "plastyczna" w trakcie zwijania, dobrze jest ściąć zgrubienia.
* z mięsa formujemy kotlet w kształcie walca, układamy na liściu kapusty...
* zakładamy do środka boki liścia kapusty...
* zwijamy... i kolejny gołąbek gotowy
* tak przygotowane gołąbki, układamy w szybkowarze. Przy takiej ilości gołąbków jakie ja robię (zgodnie z il. podanych głównych składników) gotuję gołąbki w dwóch szybkowarach (7 l i 3,5l) Ułożone gołąbki zalewamy wodą, ok. 1/2 pojemności garnka. Gotujemy ok. 10-15 minut od momentu zagotowania się wywaru w szybkowarze (uchodząca z zaworu bezpieczeństwa para wodna).
* w czasie kiedy gołąbki gotują się w szybkowarze, przygotowujemy sos. W rondlu na rozgrzanej oliwie z oliwek, lekko opiekamy pokrojoną w kostkę cebulę, czosnek, dodajemy bardzo drobno pokrojoną papryczkę chilli (tylko mały kawałek dla podkreślenia smaku). Chwilę smażymy do zeszkliwienia się cebuli, dodajemy krojone pomidory i pastę pomidorową.
* całość blendujemy. Do smaku dajemy miód, ocet balsamiczny, sól, pieprz, bazylię. Na koniec dodajemy do sosu, nieco wywaru z szybkowaru (jest bardzo aromatyczny w smaku)
* ugotowane w szybkowarze gołąbki, przekładamy do rondla, zalewamy sosem, i jeszcze chwilę gotujemy, aby gołąbki nabrały aromatu z sosu.
Gotowe. Podajemy z ziemniakami. Smacznego.
poniedziałek, 3 lutego 2014
Nasze domowe przysmaki czyli klasyczne pierogi z mięsem.
I znów pierogi. Ale czy w tym coś złego? ostatnimi czasy coraz częściej serwuję klasyczne potrawy wyniesione z rodzinnego domu. Pierogi, temat rzeka, tyleż przepisów co rodzimych kucharzy. Zapewne każdy z nas, przynajmniej raz robił pierogi. Nie wiem, czy się ze mną zgodzą inni, ale moim skromnym zdaniem cała sztuka udanych pierogów sprowadza się do dobrego przepisu na ciasto. Rzecz jasna to czym wypełnimy pierogi, jest oczywiście istotne, ale z tym raczej nie mamy kłopotu, zawsze to tylko kwestia upodobań smakowych. Natomiast jeżeli nie uda się nam ciasto, z pierogów nic nie będzie. Robiłem pierogi według różnych przepisów (zamieszczałem na blogu, choćby empanadas), ale przepis na samo ciasto, wypracowałem bardzo prosty, i ilekroć robię pierogi, zawsze z niego korzystam. Tym razem też się ciasto udało.
Pierogi z mięsem.
Składniki:
ciasto:
* mąka pszenna (700 - 800 g)
* masło (50 g)
* olej (2- 3 łyżki)
* ciepła woda (150-200 ml)
* sól (łyżka)
farsz:
* mięso (łopatka) 1,5 kg
* marchew (2 - 3 sztuki w zależności od wielkości)
* pietruszka ( 1 - 2 sztuki w zależności od wielkości)
* cebula (1 duża sztuka)
* czosnek (4-5 duże ząbki)
* natka pietruszki
* przyprawy (indywidualnie) zachęcam do spróbowania takiego pomysłu (mieszanka):
- cząber
- oregano
- lubczyk
- sól
- pieprz
Wykonanie:
ciasto:
Mąkę przesiewamy przez sitko, dodajemy sól
Dodajemy pokrojone w bardzo drobną kostkę masło i dolewamy część ciepłej wody. Zacieramy ciasto. Dodajemy olej i pozostałą cześć wody. Ilość wody podaję orientacyjnie, ponieważ stopniowo wyrabiając ciasto oceniamy jego elastyczność.
Dzięki wykorzystaniu masła i oleju ciasto jest bardzo elastyczne.
Ciasto musi być bardzo dobrze wyrobione.
Czas na rozwałkowanie. Pamiętajmy o podsypywaniu ciasta mąką w trakcie wałkowania.
Wykrawamy placki wielkości 10-12 cm, dobre do tego celu są na przykład szklane pucharki na desery czy inne miseczki, to już indywidualna sprawa. Ważne, aby pamiętać, ze przed kolejnym wykrawaniu w cieście, na chwilę włożyć naczynie którym wykrawamy do mąki. Dzięki czemu zapobiegnie to przyleganiu ciasta do naczynia.
Farsz:
Bardzo drobno pokrojone w słupki lub kostkę marchewki i pietruszkę gotujemy na parze. Poprzednio dusiłem na maśle, ale tym razem dla odmiany zrobiłem inaczej.
Mięso mielimy w maszynce, i dusimy na oleju w rondlu dodając trochę soli i pieprzu.
Osobno dusimy na oleju pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek do zeszklenia.
Uduszone mięso i zeszkliwioną cebulę z czosnkiem, ponownie "przepuszczamy" przez maszynkę (najmniejsze oczka).
Przygotowujemy farsz. Mieszamy zmielone mięso z warzywami, natką pietruszki, dodajemy przyprawy. Wszystko dokładnie mieszamy i wyrabiamy.
Na przygotowane placki nakładamy farsz, (jedna porcja odpowiada mniej więcej wielkością jednej dużej łyżce).
Metod "zamykania" pierogów, jest wiele, ta z wykorzystaniem widelczyka jest chyba bardzo prosta. Polecam.
Pierogi smażymy na głębokim tłuszczu. Możemy gotować w osolonej wodzie (córka wolała taką opcję), wtedy musimy pamiętać, aby w trakcie gotowania -właściwie zaraz po włożeniu do wrzącej wody- lekko zamieszać drewnianą łyżką gotowane pierogi, aby w ten sposób zapobiec ich przyleganiu do dna garnka. Gotujemy około 10-12 minut, aż wypłyną na powierzchnię.
Smacznego.
piątek, 31 stycznia 2014
Domowe "grzańce" czyli przysmaki zimy. Kogel mogel z piwem, brandy z odrobiną chilli, anyżu i kardamonu.
Czy lubimy zimę? Pytanie dla wielu z nas, zawsze pozostaje pewnie bez jednoznacznej odpowiedzi. Zwłaszcza, kiedy takie pytanie byłoby zadane. Czy wtedy kiedy stoimy na stoku zapatrzeni w piękną panoramę gór, czy wtedy gdy właśnie usiłujemy odśnieżyć auto, aby zdążyć zawieźć dzieciaki do szkoły. Akurat w wypadku dzieciaków sprawa jest prostsza. Kiedy pytam się moich dzieci czy lubią tę porę roku, to jestem więcej niż pewien, że za każdym razem, zwłaszcza młodsza córka, odpowie z wielką energią w głosie, że uwielbia zimę. I czy można się Jej dziwić, skoro z Jej perspektywy zima to lepienie bałwana, zjazdy na "jabłuszku" i szaleństwo na lodowisku. No może tylko czasem rano kiedy jedziemy do szkoły narzeka, że trochę jest zimno, ale już za chwilę dodaje, czy wybierzemy się na lodowisko. Starsze dziecko, już trochę bardziej dystansuje się do zimy, zwłaszcza kiedy temperatura spada poniżej -10, ale i tak wielce nie narzeka. A ja, no cóż, właściwie przy wszystkich problemach jakie są związane z zima, zwłaszcza kłopoty z "logistyką", to chyba tak jak moje dzieci też lubię zimę. Za co, a choćby za to, że "dzięki" przymrozkom możemy mieć pretekst do przygotowywania ulubionych przez nas, wszelkiego rodzaju "wynalazków" rozgrzewających ciało i duszę, czyli tak zwanych "grzańców".
Spacer z psami , po kolana w śniegu, wracamy, i przygotowujemy jeden z naszych przepisów na "grzaniec", siadamy przed kominkiem, i napawamy się wspaniałą chwilą, i wtedy gdyby ktoś się mniej zapytał, czy lubię zimę, odpowiedź mogłaby być tylko jedna, tak lubię zimę.
Proponuję przepis na właśnie jeden z takich naszych domowych przepisów, właściwie nic oryginalnego, ale jeżeli ktoś jeszcze nie próbował, gorąco zachęcam, naprawdę smaczny, a ponadto rozgrzewa i to nie tylko ciało....
* podgrzewamy piwo, najlepiej w garnku do gotowania mleka (podwójne dno z opcją nalewania wody) dzięki czemu piwo się zagrzeje nie zaś zagotuje.W trakcie podgrzewania dodajemy miód, mieszamy drewnianą łyżką. Czekamy kiedy piwo będzie podgrzane.
* do przygotowanej porcji kogla mogla wlewamy podgrzane piwo, delikatnie mieszamy, dolewamy brandy i wsypujemy utarte w moździerzu przyprawy.
Spacer z psami , po kolana w śniegu, wracamy, i przygotowujemy jeden z naszych przepisów na "grzaniec", siadamy przed kominkiem, i napawamy się wspaniałą chwilą, i wtedy gdyby ktoś się mniej zapytał, czy lubię zimę, odpowiedź mogłaby być tylko jedna, tak lubię zimę.
Proponuję przepis na właśnie jeden z takich naszych domowych przepisów, właściwie nic oryginalnego, ale jeżeli ktoś jeszcze nie próbował, gorąco zachęcam, naprawdę smaczny, a ponadto rozgrzewa i to nie tylko ciało....
składniki:
* kogel mogel (w zależności ile chcemy przygotować porcji "grzańca"), ja zakładam zawsze 2-3 jajka (żółtka) w zależności od wielkości jajka na jedną porcję. Z cukrem w tym wypadku nie przesadzam, ponieważ do piwa dodaję, jeszcze miód, tak więc, cukru do żółtek dodajemy tylko tyle, aby utrzeć je na jednolitą masę, nie więcej jak 2-3 łyżeczki.
* piwo (podobnie jak ilość kogla-mogla, trzeba ustalić ile chcemy mieć porcji) my zawsze zakładamy 1 butelkę (0,5 l) na dwie porcje. Co do samego piwa (jasne, ciemne, pils czy bardziej "cięższe" to już indywidualna decyzja). Robiłem kiedyś takiego "grzańca" z portera, ale jednak ekstrakt smakowy portera za bardzo absorbował smak całego napoju. Najlepiej sprawdza się dobry klasyczny pils, oczywiście nie chcę tu reklamować konkretnej marki, ale cóż ja zazwyczaj kieruję się smakowymi przyzwyczajeniami i dodam jedynie, że na południu od naszego kraju jest takie państwo gdzie robią bardzo dobre piwa, w takiej zielonej butelce.....
* brandy (25 g) na porcję.
* przyprawy, oj tu to jest istny raj dla zwolenników wszelkich mieszanek aromatycznych. Doprawiamy "grzańce" w każdy możliwy sposób, ale pamiętajmy, żeby nie przesadzić, bo przecież, ten nasz domowy "grzaniec" to nie napój maharadży, i nie musi być doprawiony setką przypraw. Ostatnio cały czas stosujemy kardamon, i to praktycznie do każdego napoju, do kawy, inki, anatola, więc i tym razem nie mogło go zabraknąć w naszym "grzańcu", ale po kolei.
- gwiazdka anyżu
- 1-2 ziarna zielonego kardamonu (można oczywiście użyć czarny mielony, ale ja wolę sam ucierać w moździerzu)
- szczypta cynamonu
- suszone chilli (szczypta, możecie oczywiście pominąć ten składnik, ale czy nie warto zmierzyć się z nie co ostrym posmakiem jaki pozostaje w ustach, moim zdaniem warto, a nawet należy.
- goździki (tym razem nie dałem, można 1 sztukę)
- miód (1-2 łyżeczki) na ile lubicie słodkie napoje, na tyle możecie zdecydować się na ilość miodu.
Wykonanie:
* przygotowujemy kogel mogel. Tak jak pisałem wcześniej 2-3 żółtka na porcje, ucieramy na jednolitą masę (mikser) dodając 2-3 łyżeczki cukru, jeżeli lubicie bardzo słodkie napoje można dać więcej cukru, ale pamiętajmy, że słodzimy jeszcze piwo dodając do niego miód .
* w moździerzu ucieramy przyprawy: anyż, kardamon, chilli, na końcu dosypujemy cynamon.
* podgrzewamy piwo, najlepiej w garnku do gotowania mleka (podwójne dno z opcją nalewania wody) dzięki czemu piwo się zagrzeje nie zaś zagotuje.W trakcie podgrzewania dodajemy miód, mieszamy drewnianą łyżką. Czekamy kiedy piwo będzie podgrzane.
* do przygotowanej porcji kogla mogla wlewamy podgrzane piwo, delikatnie mieszamy, dolewamy brandy i wsypujemy utarte w moździerzu przyprawy.
Gotowe. Życzę smacznego
piątek, 29 listopada 2013
ryba w sosie szafranowym
Rozpisywanie się na temat zaległości w prowadzeniu bloga,jest już chyba nazbyt nudne. Po prostu, kiedy mam czas i ochotę, robię parę fotografii z przygotowań obiadu, a później zalega to na dysku, aż sobie w końcu przypominam, że warto znów coś wrzucić. Tym razem jest podobnie. Właśnie sobie uświadomiłem, że już dawno nic nie zamieściłem, zwłaszcza, że mam dziś dużo wolnego czasu, więc co...? warto coś zamieścić.
Dziś przepis z rybą. Kiedy wybieram się na zakupy, i planuję kolejne obiady na najbliższe dni, coś mi zawsze podpowiada, aby nie pominąć w zakupach - ryb. Tyle, że z tymi rybami to zawsze tylko kłopot. Tak pięknie wyeksponowane w tych "sieciówkach", ale czy aby, one "świeże". Chyba większość z nas zadaje sobie to pytanie. I co zrobić, kiedy nachodzi nas ochota na choćby pstrąga, i niech nawet on będzie hodowlany, faszerowany wszelkiej maści gotowymi karmami, ale niechże on chociaż będzie świeży. I co, i nic, świeży to on był, kiedy go wyłowili, a później zaczyna się jego bardzo długa droga na nasz stół. Ileż to po drodze nasz pstrąg jest poddawany kolejnym reaktywacją (na zapleczu sklepu). Ktoś powie, w dobie handlu wolnorynkowego, wolny wybór, kupuj gdzie chcesz. Tak to prawda, tylko, że miast liczyć na zdrową konkurencję, sądząc, że sklepy rybne wygrają w pojedynku z "sieciówkami" proponując dobry towar, przekonujemy się, że to bardzo nierówny pojedynek. Niestety decyduje cena, a w związku z tym, coraz mniej osób kupuje ryby w małych sklepikach rybnych, co z kolei wpływa na zamykanie tych ostatnich. Dlaczego o tym piszę, bo właśnie się dowiedziałem, że kolejny sklep rybny, został zamknięty. Chyba zostanę wędkarzem, i wtedy nie będę marudził.
Dobra, tyle emocji związanych z zagadnieniem "świeżości" ryb, a dzisiaj zamieszczam, przepis z rybą, którą kupiłem .... mrożoną, zresztą z dwojga złego, to już lepiej kupić chyba zamrożoną bezpośrednio na traulerze, gdzieś na dalekim oceanie atlantyckim, niż wierzyć, że te leżące w markecie, ładnie wyeksponowane, udekorowane, są "świeże".
Jeszcze jedna uwaga, jeżeli już zdecydujesz się na rybę mrożoną, zwróć uwagę na wagę netto, i informację o tak zwanej glazurze, bo chłopcy od mrożenia na traulerach, też mają swoje grzeszki, i nader często wykorzystują technologię tzw. glazury. Co skutkuje tym, że nasza ryba po rozmrożeniu , baaaardzo duuuużo traci na wadze.
Koniec z powyższymi wywodami. Czas na przepis. Do realizacji przepisu, który wyszukałem w starej książce kucharskiej (z przepisami z kuchni francuskiej) można wziąć filety z dowolnej ryby (białe mięso) z wyłączeniem - pangi, tego sprytnie wyreklamowanego produktu państwa środka. Tak pandze mówimy stanowcze nie, dlaczego? tym którzy to wiedzą nie trzeba tłumaczyć, zaś pozostałych odsyłam do netu. Ja wybrałem filety z soli. jednej z pyszniejszych ryb z białym mięsem.
Sola w sosie szafranowym
porcja dla 4 osób, przygotowanie 40 minut, gotowanie 8 minut
składniki:
filety z ryby o białym mięsie - 800 g
krewetki ugotowane i obrane (opcjonalnie, ja tym razem nie wykorzystałem) - 200 g
masło - 2-3 łyżki.
marchewka - 2 sztuki
cebula - 2 sztuki
por - 1 sztuka
cytryna - 1 sztuka
białe wytrawne wino - 125 ml
śmietanka - 125 ml
mąka - ok. 1 łyczeczka
szafran - szczypta
wódka - 0,5 ml
pieprz - kilkanaście ziaren
przyprawy - sól, pieprz,
natka pietruszki
sól, pieprz
przygotowanie:
Przygotowujemy bulion. Wszystkie składniki (obrana i pokrojona marchewka, obrane cebule, obrany i pokrojony por, cytryna pokrojona w plastry, ziarna pieprzu) umieszczamy w rondlu, i zalewamy 2 litrami zimnej wody. Gotujemy na średnim ogniu, po zagotowaniu, dalej trzymamy na małym ogniu przez 20 minut, w miarę potrzeby odszumowując.
Filety osolić, doprawić pieprzem i ....
.... włożyć do gorącego bulionu. Gotować na bardzo małym ogniu (bulion nie może przekroczyć granicy wrzenia) przez 8 minut.
sos:
Przygotowania zaczynamy od rozpuszczenia szafranu w kieliszku z niewielką ilości wódki.
Masło rozpuszczamy na małym ogniu w rondlu o grubym dnie.
Rozpuszczone masło, opruszamy niewielką ilością mąki, cały czas intensywnie ubijając, aż do uzyskania jednolitej masy.
Nie przestając ubijać, dodajemy stopniowo śmietankę i rozpuszczony w wódce szafran, wino, aż do zagotowania się sosu. Zdejmujemy z ognia.
Jeżeli wykorzystujemy w przepisie, krewetki, to bardzo krótko obsmażamy je a maśle.
Rybę wykładamy na półmisek, polewamy sosem, przybieramy krewetkami i natka pietruszki. Podajemy najlepiej z ryżem. Pamiętajmy z ilością użytego szafranu, naprawdę jest intensywny w smaku.
Brak zdjęcia gotowej potrawy, dlaczego? to może śmieszne, ale...rozładowały się akumulatory, a potrawa stygła i wygłodniali moi kochani domownicy czekali, więc darowałem sobie jakiekolwiek zabiegi uwiecznienia finalnego efektu przepisu i zabraliśmy się do jedzenia.
Smacznego
Dziś przepis z rybą. Kiedy wybieram się na zakupy, i planuję kolejne obiady na najbliższe dni, coś mi zawsze podpowiada, aby nie pominąć w zakupach - ryb. Tyle, że z tymi rybami to zawsze tylko kłopot. Tak pięknie wyeksponowane w tych "sieciówkach", ale czy aby, one "świeże". Chyba większość z nas zadaje sobie to pytanie. I co zrobić, kiedy nachodzi nas ochota na choćby pstrąga, i niech nawet on będzie hodowlany, faszerowany wszelkiej maści gotowymi karmami, ale niechże on chociaż będzie świeży. I co, i nic, świeży to on był, kiedy go wyłowili, a później zaczyna się jego bardzo długa droga na nasz stół. Ileż to po drodze nasz pstrąg jest poddawany kolejnym reaktywacją (na zapleczu sklepu). Ktoś powie, w dobie handlu wolnorynkowego, wolny wybór, kupuj gdzie chcesz. Tak to prawda, tylko, że miast liczyć na zdrową konkurencję, sądząc, że sklepy rybne wygrają w pojedynku z "sieciówkami" proponując dobry towar, przekonujemy się, że to bardzo nierówny pojedynek. Niestety decyduje cena, a w związku z tym, coraz mniej osób kupuje ryby w małych sklepikach rybnych, co z kolei wpływa na zamykanie tych ostatnich. Dlaczego o tym piszę, bo właśnie się dowiedziałem, że kolejny sklep rybny, został zamknięty. Chyba zostanę wędkarzem, i wtedy nie będę marudził.
Dobra, tyle emocji związanych z zagadnieniem "świeżości" ryb, a dzisiaj zamieszczam, przepis z rybą, którą kupiłem .... mrożoną, zresztą z dwojga złego, to już lepiej kupić chyba zamrożoną bezpośrednio na traulerze, gdzieś na dalekim oceanie atlantyckim, niż wierzyć, że te leżące w markecie, ładnie wyeksponowane, udekorowane, są "świeże".
Jeszcze jedna uwaga, jeżeli już zdecydujesz się na rybę mrożoną, zwróć uwagę na wagę netto, i informację o tak zwanej glazurze, bo chłopcy od mrożenia na traulerach, też mają swoje grzeszki, i nader często wykorzystują technologię tzw. glazury. Co skutkuje tym, że nasza ryba po rozmrożeniu , baaaardzo duuuużo traci na wadze.
Koniec z powyższymi wywodami. Czas na przepis. Do realizacji przepisu, który wyszukałem w starej książce kucharskiej (z przepisami z kuchni francuskiej) można wziąć filety z dowolnej ryby (białe mięso) z wyłączeniem - pangi, tego sprytnie wyreklamowanego produktu państwa środka. Tak pandze mówimy stanowcze nie, dlaczego? tym którzy to wiedzą nie trzeba tłumaczyć, zaś pozostałych odsyłam do netu. Ja wybrałem filety z soli. jednej z pyszniejszych ryb z białym mięsem.
Sola w sosie szafranowym
porcja dla 4 osób, przygotowanie 40 minut, gotowanie 8 minut
składniki:
filety z ryby o białym mięsie - 800 g
krewetki ugotowane i obrane (opcjonalnie, ja tym razem nie wykorzystałem) - 200 g
masło - 2-3 łyżki.
marchewka - 2 sztuki
cebula - 2 sztuki
por - 1 sztuka
cytryna - 1 sztuka
białe wytrawne wino - 125 ml
śmietanka - 125 ml
mąka - ok. 1 łyczeczka
szafran - szczypta
wódka - 0,5 ml
pieprz - kilkanaście ziaren
przyprawy - sól, pieprz,
natka pietruszki
sól, pieprz
przygotowanie:
Przygotowujemy bulion. Wszystkie składniki (obrana i pokrojona marchewka, obrane cebule, obrany i pokrojony por, cytryna pokrojona w plastry, ziarna pieprzu) umieszczamy w rondlu, i zalewamy 2 litrami zimnej wody. Gotujemy na średnim ogniu, po zagotowaniu, dalej trzymamy na małym ogniu przez 20 minut, w miarę potrzeby odszumowując.
Filety osolić, doprawić pieprzem i ....
.... włożyć do gorącego bulionu. Gotować na bardzo małym ogniu (bulion nie może przekroczyć granicy wrzenia) przez 8 minut.
sos:
Przygotowania zaczynamy od rozpuszczenia szafranu w kieliszku z niewielką ilości wódki.
Masło rozpuszczamy na małym ogniu w rondlu o grubym dnie.
Rozpuszczone masło, opruszamy niewielką ilością mąki, cały czas intensywnie ubijając, aż do uzyskania jednolitej masy.
Nie przestając ubijać, dodajemy stopniowo śmietankę i rozpuszczony w wódce szafran, wino, aż do zagotowania się sosu. Zdejmujemy z ognia.
Jeżeli wykorzystujemy w przepisie, krewetki, to bardzo krótko obsmażamy je a maśle.
Rybę wykładamy na półmisek, polewamy sosem, przybieramy krewetkami i natka pietruszki. Podajemy najlepiej z ryżem. Pamiętajmy z ilością użytego szafranu, naprawdę jest intensywny w smaku.
Brak zdjęcia gotowej potrawy, dlaczego? to może śmieszne, ale...rozładowały się akumulatory, a potrawa stygła i wygłodniali moi kochani domownicy czekali, więc darowałem sobie jakiekolwiek zabiegi uwiecznienia finalnego efektu przepisu i zabraliśmy się do jedzenia.
Smacznego
czwartek, 7 listopada 2013
dziki dzik podlany czerwonym winem.
Jeżeli, ktoś nie jadł jeszcze dziczyzny, gorąco zachęcam do jej spróbowania. Jeśli, kiedykolwiek będziecie mieli okazję zjeść dziczyznę, a najlepiej przyrządzoną przez siebie, to przekonacie się, że jest to bardzo smaczne a przy tym wyjątkowo zdrowe mięso. Tych, którzy mieli przyjemność kosztować dziczyznę, nie muszę chyba zachęcać do jej jedzenia, tylko ta ...cena.
To, że jest to wyjątkowo zdrowe mięso, trzeba pamiętać, zwłaszcza w obecnej dobie, wiedząc jak a raczej czym są karmione zwierzęta z których jest sprzedawane w sklepach mięso, pochodzące w większości z przemysłowych hodowli. Dobrym przykładem, który przemawia za jedzeniem dziczyzny, jest hodowla czarnych świń iberyjskich, z których przygotowuje się w Hiszpanii smaczną szynkę jamon iberico. Zwierzęta te hoduje się w warunkach zbliżonych do tych w jakich żyją dziki na wolności, dzięki czemu ich mięso jest właśnie bardzo smaczne i zdrowe. Wniosek - jedzmy więcej dziczyzny, tylko ta...cena.
Dodam, jedynie, że tak jak w jednym z poprzednich postów, w tym
przepisie również wkrada się "produkt lokowany" ponieważ muszę wywiązać
się z poczynionych ustaleń. Jest to o tyle łatwiejsze, że wybrałem
potrawę, do przygotowania której tak czy inaczej należy wziąć wino (tym
razem czerwone).http://www.facebook.com/KlubCelebro.
Składniki:
* mięso (dzik/udziec)
* wędzona słonina - 200 g
* czosnek
* papryczka chilli
* przyprawy: jagody jałowca, czarny pieprz, sól, cząber
* oliwa z oliwek
* czerwone wino (wytrawne) 300 ml
* suszone grzyby (najlepiej oczywiście borowiki)
* cebula - 1 sztuka
* masło (łyżka)
* woda 100 ml
Wykonanie:
Pokrojoną w słupki wędzoną słoninę, wkładamy na co najmniej pół godziny do zamrażalnika. Następnie nakłuwamy mięso nożem, tak aby można było włożyć w przygotowane otwory kolejne słupki zamrożonej słoniny.
Operacja podobna do tej jaką robimy w wypadku przygotowywania sztufady. Stosuję tę metodę, ponieważ dzięki temu mięso dzika staje się bardziej soczyste. Trzeba pamiętać, że dzik ma bardzo zwarte mięśnie, a więc mięso po obróbce termicznej może być nie co suche.
Na rozgrzanej patelni (oliwa z oliwek) wrzucamy kilka jagód jałowca, ziaren czarnego pieprzu, kawałek papryczki chilli, czosnek w łupince, i gałązkę cząbru. Delikatnie przez krótką chwilę opiekamy, mieszając i uważając aby nie przypalić przyprawa. Następnie wyjmujemy przyprawy a na tak przygotowaną aromatyczną oliwę, kładziemy nasz kawałek mięsa.
Opiekamy dokładnie z każdej strony. Dzięki czemu, zamkniemy "pory" i mięso będzie bardzo soczyste.
Jeżeli mięso jest odpowiednio opieczone (zarumienione) musimy je nasmarować masłem, oprószyć solą i przełożyć do rondla.
Patelnię podlewamy czerwonym winem, aby ją "zdeglazować" dzięki czemu uzyskamy bardzo aromatyczny sos.
Udziec w rondlu, podlewamy uzyskanym ze zdeglazowania sosem, dodajemy opieczone wcześniej na oliwie przyprawy, suszone grzyby. Jeżeli bardzo lubimy intensywny smak grzybów, możemy je wcześniej namoczyć w wodzie i później dodać razem z wodą z moczenia.
Pozostała część przypraw, ilość zależy od indywidualnych upodobań smakowych, zwłaszcza czosnku, na koniec pokrojona w kostkę cebula.
Pieczemy, w rozgrzany piekarniku (220 stopni C) przez około 1,5 godziny. W trakcie pieczenia podlewamy mięso wodą. Pod koniec pieczenia dodajemy do rondla ugotowane w mundurkach i obrane ziemniaki.
Podajemy z czerwonym wytrawnym winem.
Gotowe.
Subskrybuj:
Posty (Atom)